Tajniki łapskiej polityki

   Ostatnie tygodnie w naszym mieście stały pod znakiem niespotykanej do tej pory aktywności obywatelskiej. W naszym przekonaniu to dobra informacja, ponieważ zaangażowanie lokalnej społeczności może spowodować wiele pozytywnych zmian na różnych płaszczyznach. Jednak „grupa trzymająca władzę” nie sprawia wrażenia, jakby jej również udzielił się ten entuzjazm. Wręcz przeciwnie – niektórzy radni wyglądają na wyraźnie przygnębionych. No cóż, jest to na pewno coś, z czym do tej pory nie mieli do czynienia, ale w nowej rzeczywistości prędzej czy później trzeba będzie się odnaleźć. Chcielibyśmy zatem, na konkretnych przykładach zaprezentować Państwu, przy użyciu jakich metod przedstawiciele miejscowych władz próbują radzić sobie w zaistniałej sytuacji.

     Jak powszechnie wiadomo, rodzice dzieci uczęszczających do SP1, wraz z projektem uchwały w tej sprawie, złożyli również listę ponad 900 podpisujących się pod nim osób. Na sesji, podczas której inicjatywa mieszkańców została oczywiście zamieciona pod dywan, mieliśmy okazję posłuchać, jak to radny Maciej Michno przeglądając figurujące na liście nazwiska znalazł dwójkę znajomych, którzy, rzekomo przez niego zapytani stwierdzili, że niczego nie podpisywali. Radny wysnuł więc przypuszczenie, że podpisy zostały podrobione. Bez żadnych konkretów, w eter zostało rzucone oszczerstwo. Nie pierwsze i niestety pewnie nie ostatnie ze strony tej ekipy. Fragment sesji dotyczący tej sprawy do obejrzenia od 58 minuty – https://www.youtube.com/watch?v=xXVAk0nkru4

      Okazuje się, że lista z nazwiskami osób sprzeciwiających się podziałowi SP1 stała się dokumentem niemalże jawnym, do którego dostęp może mieć każdy, kogo to zainteresuje. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że w tym samym dniu, w którym została ona złożona na ręce Przewodniczącego Rady Miejskiej w Łapach, pracownice Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, których podpisy tam figurowały, musiały tłumaczyć się z tego na dywaniku u p.o. Dyrektora Pani Małgorzaty Wasilewskiej? Nieśmiało zauważamy, że lista nie została wysłana gołębiem pocztowym, który pomylił adresy i zamiast do Urzędu Miejskiego dostarczył przesyłkę do MOPS. Jakim więc sposobem, w przeciągu kilku godzin, osoba nieuprawniona wchodzi w posiadanie wiedzy, które z podległych jej osób poparły obywatelski projekt uchwały, czego konsekwencją jest próba ich zastraszenia, bo trudno inaczej interpretować słowa: „nie można gryźć ręki, która cię karmi”. Brzmi to jak groźba, szczególnie mając na uwadze, że już niejedna osoba w Łapach została bezwzględnie pozbawiona pracy z powodów politycznych. Pracownice MOPS, którym wmówiono, że podpisały się pod projektem uchwały, który zakłada, że SP1 nie zostanie zamknięta (o czym nie było mowy), zadeklarowały, ze złożą w tej sprawie pismo. Po zweryfikowaniu informacji zrezygnowały jednak z tego pomysłu, ponieważ uznały, że popierając jedynie pozostawienie szkoły w jednej lokalizacji na ulicy Polnej, nie zrobiły niczego złego.

     Mamy nadzieje że przedstawione na ostatniej nadzwyczajnej sesji pismo mieszkańców Bokin z głosem poparcia dla radnego Pawła Leszka Gulewicza również zostanie dogłębnie zbadane i cześć mieszkańców zostanie przesłuchana ws. tego czy rzeczywiście podpisali i czy wiedzieli co podpisują i kogo wychwalają?

     Ciekawy wątek, doskonale obrazujący, z czym mamy do czynienia, miał miejsce również przy okazji głośnej ostatnio sprawy wygaszenia mandatu radnego Leszka Pawła Gulewicza. Otóż syn Pani Teresy Kamińskiej, która złożyła w tej sprawie wniosek do Wojewody, otrzymał telefon od Zastępcy Przewodniczącego Rady Miejskiej w Łapach, Piotra Pułkośnika. Pan Artur Kamiński został zapytany, skąd takie działanie ze strony jego mamy, usłyszał również, że ze względu na przynależność partyjną (Pan Artur startował z listy PiS do Rady Powiatu) powinien wiedzieć, że w taki sposób się nie postępuje. Pan Kamiński oznajmił, że od ponad roku nie jest już członkiem partii, a dopytywany, dlaczego zrezygnował z członkostwa odpowiedział, że nie podobają mu się ich działania. Oznajmił również, że mama jest osobą dorosłą i sama decyduje o tym, jak postępuje. Na pożegnanie, Przewodniczący Pułkośnik oświadczył, że i tak nic z tego nie będzie. Pan  Artur Kamiński stwierdził, że jeśli niby nic z tego nie wyjdzie, to po co był ten telefon? A może jednak istnieje możliwość obiektywnej oceny radnego przez Wojewodę, bo przecież wiadomo, że nie przez Radę , skoro tyle strachu ze strony radnych PiS.

 Póki co, na sesji nadzwyczajnej rzeczywiście mieliśmy okazję obserwować próby zamiatania sprawy pod dywan, zobaczymy, jak potoczą się jej dalsze losy. Zaznaczamy, że opis sytuacji zamieściliśmy za zgodą Pana Artura Kamińskiego.

  Powyższe przykłady, choć różne, łączy wspólna cecha – wszystkie obrazują, jakie standardy obowiązują wśród towarzystwa wzajemnej adoracji, które obecnie sprawuje władzę w naszym mieście. Czy takie właśnie były oczekiwania społeczeństwa – ocenę pozostawiamy Państwu.

Komentowanie jest wyłączone.